czwartek, 28 grudnia 2017

MESSYTALK: Wschody i zachody introwertyzmu

Hej Internecie.

Przedwczoraj obudziłam się o godzinie 6:30 i postanowiłam cierpliwie poczekać na wschód słońca. Usiadłam pod ścianą i patrzyłam w okno. Nie wiedziałam, czy do tego czasu na bezchmurnym niebie nie pojawią się chmury, ale postanowiłam zaryzykować.

 Skoro w prawdziwym życiu nie ryzykuję, to postanowiłam chociaż w moich czterech ścianach podjąć się tej próby.








Bycie introwertykiem, choć tak bardzo mi "wygodne" jest również niesamowitym ciężarem.
W jednej chwili chcę spotkać się ze wszystkimi znajomymi, bo za nimi tęsknię i się umawiamy, żeby coś wspólnie zrobić i wszystko wydaje się super. Jednak, kiedy dochodzi do dnia spotkania modlę się o to, żeby nie musieć wychodzić z domu. Nie dlatego, że nie chcę się z nimi spotkać i ich nie lubię, tylko dlatego, że... sama do końca nie wiem. Boje się.
Czego? Nie wiem.






Z głową wcale nie jest lepiej. Ostatnio chyba rzeczywistość mnie przerasta. Czuję się pokonana. Nie wiem, co robić. Nie wiem, czy to, czego się uczę jest tym, co chcę robić. Nie chcę zawieść swoich bliskich i siebie, ale nie wiem, czy to jest to, co chcę robić. Nie wiem, czy nie zmarnowałam jakiejś szansy.
Najbardziej dobija mnie jednak fakt, że nawet w domu ledwo czuję się jak w domu.  





Miałam dość, chciałam wyjść na dwór, dusiłam się sama w sobie ze swoimi myślami. Popołudniem tego samego dnia wyszłam na spacer i wzięłam ze sobą aparat. 





Ten spacer uświadomił mi, jak wiele się zmieniło.
Nawet na to samo niebo nie patrzę tak samo, jak kiedyś. 






A ono dalej jest tak samo piękne.

Filmik pomagający oddychać podczas ataku paniki:






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz