sobota, 18 listopada 2017

Podsumowanie jesieni. || MESSYCLIPS




Moja jesień.







Dzisiaj przychodzę do Was z filmikiem podsumowującym w, nawet nie 1/6 całości, moją jesień i to, co tej jesieni zobaczyłam i co osiągnęłam.




*KLIK W FILMIK PONIŻEJ*







Nie jest tajemnicą to, że jesień to moja ulubiona pora roku. Kocham wszystko, co z nią związane - no może oprócz powrotu do szkolnej rutyny.
Nie przeszkadza mi nawet deszcz i chłodniejsze dni, mogę nawet powiedzieć, że to w tej porze roku uwielbiam najbardziej.

Ale dzisiaj nie o tym. Dzisiaj chcę podsumować to, co udało mi się osiągnąć od września do dnia dzisiejszego - nie będzie tego dużo i to może być cliche, ale po prostu chciałam to zrobić.



1. Zdobycie biletów na Interactive Introverts - Dan and Phil 2018 World Tour

Wciąż. Nie. Wierzę. 


Jak fangirl do fangirl, jeśli ktoś z Was należy do jakiegokolwiek fandomu, to wie, o jakim uczuciu mówię.

 Zdobycie tych biletów było jak Głodowe Igrzyska. Strona padła na godzinę, nic się nie dało zrobić, a w trakcie maniakalnego odświeżania strony z biletami, siedząc w bibliotece studenckiej uniwersytetu mojej siostry, kradnąc stamtąd prąd i internet, myślałam, że umrę.
Najdłuższa godzina mojego życia dotychczas.

 ALE!
Jak w końcu mi się udało, to byłam najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i nic innego się nie liczyło. 14/11/2017 zapamiętam cię na długo, a już nie mogę się doczekać 11/6/2017!




2. Zaczątki gotowania.
Tak, zaczęłam w domu od czasu do czasu gotować samodzielnie, ja też jestem w szoku.
Tak, wiem, że to nie jest wyczyn, jak na prawie osiemnastoletnią osobę, ale zawsze miałam dwie lewe ręce do gotowania. 

Jeśli mówię, że miałam dwie lewe ręce do gotowania, to naprawdę mam na myśli dwie lewe ręce moja prawa ręka to zdolna kończyna, bardzo "poręczna", ha ha 
*Okej, sama sobie otworzę drzwi.* 
ale nie jeśli chodzi o gotowanie.

Zaś lewa jest tak beznadziejna, że nie potrafię w niej nawet utrzymać poprawnie ołówka, nie potrafiąc jej skoordynować z tym, co chcę zrobić, bo po prostu jest to dla niej awykonalne.
Mając, mniej więcej, rozrysowany pogląd na sytuację wyobraźcie sobie teraz tę porażkę. 

Ja, kuchnia, moje dwie ręce - jedna beznadziejna z natury, a druga pod wpływem widoku kuchni ulega przekształceniu w tą drugą.

Przesadzam?
Kiedyś poparzyłam się, robiąc sernik na zimno. 

Sernik na zimno.


Ale odłóżmy ten moment cringe'u na kiedy indziej, jak będę mówiła o moich porażkach, które innych śmieszą (moim życiu, khe khe).


 Ostatnio zaczęłam robić na własną rękę proste, wręcz banalne przepisy, które nie wymagają wielkich umiejętności kulinarnych, co jest wielkim plusem, bo takich nie posiadam.
Do tego wielkiego kroku do mojej kariery (nie)kucharza zmusiła mnie moja skaza białkowa, przez którą muszę sobie w głównej mierze sama przyrządzać posiłki.

Może kiedyś tutaj wrzucę przepis na coś mega prostego?


3. Przyjęcie rzeczywistości taką, jaka jest.


Jeśli uczucie, a raczej ich brak, po stanach podchodzących silnie pod depresję trwających przez czerwiec/lipiec/sierpień/wrzesień/październik jest formą zdobycia normalnego myślenia i znormalnienia, to jestem za.
 Choć to dziwne uczucie, bo i tak zawsze przejmuje się wszystkim zbyt bardzo, tak jak zawsze to robiłam, ale teraz niektórymi rzeczami nie potrafię się dłużej przejmować. Wyrobiłam sobie obojętność na pewne rzeczy.
Nie wiem, czy to dobrze czy nie.
 Czas pokaże. 




To wszystko na dziś, mam nadzieję, że Was nie zanudziłam.
A co Wy osiągnęliście w ciągu tych trzech miesięcy?
Dajcie znać w komentarzach!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz